Ms. Olympia 2010 Iris Kyle nie daje szans rywalkom

Wygrywając po raz szósty kategorię Ms. Olympia open, Iris zrównała się liczbą zwycięstw z Corinną Everson, a do rekordu Lendy Murray brakuje jej jeszcze dwóch tytułów (w 2001 r wygrała jedynie kategorię ciężką, potem wprowadzono już tylko jedną kategorię wszechwag).

Patrząc na jej postępy i przebieg kariery, można sądzić, że stać ją na poprawienie rekordu Murray, chociaż ma już 36 lat. Ale Murray zdobyła swój ostatni tytuł w wieku 42 lat. A więc wszystko przed Iris. Iris zaprezentowało taka formę, że chyba na długie lata będzie niedoścignionym wzorem. Prześliczne, uwypuklone, idealnie zarysowane mięśnie, bardzo głębokie odtłuszczenie i wzorową separację. Jej sylwetka jest w pełni kompletna, nie można znaleźć najmniejszego zaniedbanego lub odbiegającego klasą obszaru ciała czy mięśnia. Kulturystka totalna!

Yaxeni Oriquen-Garcia była w najlepszej formie startowej od 2005 r, kiedy to na Olympii pokonała Kyle. Uda przodem i ramiona były porównywalne, ale tyłem nie wyglądała już tak dobrze, a „dziewicze” łydki pogłębiały ten obraz. Te dwie zawodniczki odbiegały klasą od pozostałych.

Reszta miała jakieś poważne, od razu rzucające się w oczy mankamenty: Debbie Laszewski – zupełnie płaską talię, Sheila Bleck – niedopracowane nogi tyłem, Diana Cadeau – ogólnie słabszą formę (poziom odtłuszczenia). Zawiodła Brezovac. Jej bład to zbyt dużo startów przed Olympią. Ona po prostu „wyszalała się” w lipcu, wygrywając swoje dwa pierwsze zawodowe konkursy, pokonując kilka zawodniczek, które teraz ją wyprzedziły. Rywalizacja zrobi się ciekawsza, gdy do gry wejdą dwie świetne byłe mistrzynie świata amatorek: Alina Popa i Jelena Szportun, które już przeszły na zawodowstwo.

Autor: Andrzej Michalak

Zdjęcia (zdjęcia www.flexonline.com)